Jako, że na siłownię dojeżdżam rowerem (około 5km) nie muszę już biegać na bieżni na rozgrzewkę, rozgrzewam tylko całe ciało poprzez rozruszanie wszystkiego (wymachy, kręcenie rękami, łokciami i nadgarstkami, rozgrzewanie karku itp.).
Na początek wykonałam martwy ciąg przy użyciu kettlebells. Zaczęłam od 6kg na rękę i z każdą serią zwiększałam ciężar o 2kg na rękę, aż doszłam do 12kg. Wykonałam 4 serie po 8 powtórzeń.
Martwy ciąg wygląda tak: (ja zamiast sztangi miałam w rękach kettle).
Drugim ćwiczeniem miało być podciąganie się na niskim drążku, ale moje tricepsy są jeszcze za słabe :D Chwyciłam więc za hantelki 5kg i wiosłowałam. Tak to ćwiczenie nazywa się wiosłowaniem :D
Po tym ćwiczeniu dostrzegłam w kącie sali skrzynie i musiałam spróbować na nie wskoczyć. Ku mojemu zdziwieniu wcale nie było tak trudno :D
Wskoczyłam tak sobie 10 razy pod rząd, chwila przerwy i druga dziesiątka.
Następnie bardzo chciałam spróbować ćwiczenia o nazwie Bear Complex. Bierzemy sztangę w ręce i wykonujemy 5 powtórzeń wszystkich ruchów w każdej serii. Jedno powtórzenie to:
-podciągnięcie sztangi jak w martwym ciągu,
-podrzucenie jej na barki z przodu,
-zrobienie przysiadu ze sztangą na barkach z przodu,
-przerzucenie sztangi nad głową i położenie jej na barkach z tyłu,
-przysiad ze sztangą na barkach z tyłu,
-powstanie i powrócenie sztangi do pozycji pierwotnej.
Wykonałam 5 takich serii z 15kg sztangą i ręce mi odpadały :D To ćwiczenie daje porządny wycisk, więc stwierdziłam, że jak na drugi raz na siłowni i tak jest nieźle i że chyba już kończę, spojrzałam na zegarek i okazało się, że minęła już ponad godzina. Zaczęłam więc rozciąganie, powoli i delikatnie, ponieważ kiedyś się za bardzo wygłupiałam na akrobatyce i zaczęłam rozciągać się przy drabince, omsknęła mi się noga i naciągnęłam sobie ścięgno w pachwinie. Od tamtego czasu bardzo uważam przy rozciąganiu. Oczywiście musiałam zrobić sobie tydzień przerwy i potem przez 2 miesiące wracałam do dawnej sprawności nogi przy różnych skokach, przewrotach i rozciąganiu i pomimo, że minęło już ponad pół roku to nadal przy robieniu szpagatu czuję mały ucisk w miejscu naciągnięcia, więc przestrzegam przed zbyt szybkim i nachalnym rozciąganiem, szczególnie do szpagatu. :)
Skończyłam mój trening bardzo z siebie zadowolona, wsiadłam na rower i popedałowałam do domu. O dziwo miałam siłę wrócić, dopiero w domu poczułam jak zaczynają mnie boleć ręce i plecy :D Wspaniałe uczucie <3
A Wy, ćwiczycie na siłowni czy w domu? Układacie sobie plan ćwiczeń wcześniej czy totalny spontan?
Pozdrawiam, Iza :)
Wow, super,że dodatkowo dojeżdżasz rowerem (w końcu forma sama się nie zrobi :D). Co do pytań, to nie przepadam za siłownią, ćwiczę w domu i zawsze układam sobie w głowie plan treningu :) Ps. Czytałam Twoje podsumowanie i gratuluję efektów - możesz być z siebie dumna! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A co do siłowni to też jeszcze do niedawna nie przepadłam, myślałam sobie "Ale jak to?Ja na siłowni? Będę ćwiczyć wśród tych wszystkich facetów?", ale ostatnio jakoś nabrałam ochoty i odwagi i mi się spodobało :)
UsuńJa, mimo prób, nie przekonałam się do siłki (mimo,że kompletnie nie zwracałam uwagi na ludzi wokół). W każdym razie, nie ważne w jakim miejscu i o jakiej porze - najważniejsze są chęci :)
UsuńDokładnie, chęci i zaangażowanie są najważniejsze :)
UsuńRzadko ćwiczę siłowo, chyba, że w szkole na siłowni :)
OdpowiedzUsuńTo też fajny sposób na aktywność, a jeszcze fajniej jak nauczyciel się zaangażuje i poprowadzi taką lekcje na siłowni :D
UsuńUwielbiam martwy ciąg, omg! Mogłabym go robić zupełnie godzinami :) Ja osobiście pracuję na siłowni, to siłą rzeczy trochę sobie tam ćwiczę :D Ale szczerze, to gdy robię to dla siebie, to stawiam na swój dom, ulubiony serial i dalej w męczarnie ;) Mam rozplanowany tygodniowy zestaw ćwiczeń, potem lecę spontanem przez kolejny tydzień i tak na zmianę :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo polubiłam to ćwiczenie, jest mega :D
UsuńTo prawda i jakie efekty :)
OdpowiedzUsuńJa chodzę ćwiczyć na salę, gdzie obok mnie poci się jeszcze wiele osób :D I bardzo lubię te ćwiczenia w grupie. Chyba dlatego nie potrafię zmotywować się do samotnych treningów w domu, do których chciałabym wrócić.
OdpowiedzUsuńJa też nie umiem się podciągać :/ A bardzo chciałabym się nauczyć. Tutaj jednak raczej same chęci nie wystarczą, potrzebna jest także siła, a ja zawsze miałam bardzo słabe ręce. Mam jednak nadzieję, że w końcu się uda :)
Na pewno się uda, wystarczy być systematycznym :)
UsuńJa na zwykłym drążku, tak normalnie umiem się z 2 razy podciągnąć, ale musi być nie wyżej niż 0,5 metra nad moją głową, bo inaczej nie doskoczę nawet :D
Właśnie tak planuję wyciągnąć mojego chłopaka gdzieś na miasto na drążek, bo są takie miejsca, gdzie da się poćwiczyć. I próbować, próbować, próbować aż do skutku, bo inaczej na pewno się nie nauczę :)
UsuńDokładnie, ja też tak zaczynałam. Na takich siłowniach w lesie miejskim i za którymś razem wychodzi, a jaka radość przy tym :D
UsuńWłaśnie mam zmaair chodzić na siłownię :)
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco :D
UsuńŚwietny trening :) Ale masz duuużo siły :) Nie dość, że najpierw dojazd rowerem, to jeszcze ćwiczenia z niemałymi ciężarami ;) Brawo!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNa początku myślałam, że nie dam rady, ale jak spróbowałam to tak się wkręciłam i mi się spodobało :D