wtorek, 8 września 2015

If you can dream it, you can do it!

Wiele z nas już dużo razy próbowało osiągnąć swój cel, ale za prawie każdym razem, w pewnym momencie stawało nam coś na drodze - szkoła, praca, codzienne obowiązki, lenistwo i brak chęci do dalszej pracy, choroba. Znajome? No pewnie. Ja też miałam chwile zawahania, wątpliwości, myśli czy mi się to opłaca, po co ja to w ogóle robię. I wiecie co? Stwierdziłam, że najlepszą motywacją do ruszenia tyłka z kanapy jest wizja siebie. Siebie zadowolonej, siebie mogącej podziwiać efekty swojej pracy, siebie na kierunku studiów, na który chcę iść i siebie w przyszłości w pracy, która będzie sprawiać mi radość. 
Brzmi może trochę egoistycznie, ale wydaje mi się, że wtedy najbardziej się staramy, bo widzimy realne zyski dla swojej osoby. Nie ważne czy chodzi o odchudzanie, zrobienie formy, zdanie egzaminów czy nawet głupie sprzątanie w domu, jeżeli będziemy mieli z tego korzyści, łatwiej będzie nam się do tego zabrać i osiągnąć sukces. 
A te wyżej wspomniane przeszkody pojawiające się  znikąd? To tylko wymówki! Pewnie czytacie takie stwierdzenie już setny raz, ale na prawdę, jeżeli czegoś chcemy, to jesteśmy w stanie to zrobić.


Lenistwo? Wystarczy zastanowić się co je powoduje, np. u mnie leń pojawia się gdy moje dni robią się monotonne, mam za mało rzeczy do zrobienia. Wtedy wystarczy, że usiądziemy przed tv i już do końca wieczora przed nim zostaniemy nie robiąc nic pożytecznego. 
A wystarczy mały impuls, jedno poderwanie się z łóżka, zrobienie jednej rzeczy dla siebie i jednej rzeczy w kierunku osiągnięcia naszego celu i już życiowa energia powraca.


Szkoła, praca, obowiązki? Da się to wszystko pogodzić. Serio. Mówię z własnego doświadczenia, wystarczy trochę samozaparcia i da się radę. Np. ja, cztery razy w tygodniu wstaję półtorej godziny  wcześniej (o 5:00) tylko po to, żeby zrobić sobie jedzonko na cały dzień i jechać na trening. W tym roku zdaję egzaminy zawodowe i maturę, więc muszę też się porządnie uczyć, by zdać to jak najlepiej i pomimo tego, że mam jeszcze masę innych obowiązków np. w domu, znajduję czas na trenowanie, odpoczynek i spędzanie czas z ludźmi i moim chłopakiem. Da się? Da się. 
Moim zdaniem każdy jest w stanie wygospodarować sobie godzinkę w ciągu dnia dla siebie, to tylko kwestia organizacji. Jeżeli ktoś ma problemy z ogarnięciem swojego dnia, to polecam zrobić sobie listę rzeczy do zrobienia i wypisanie przewidywanego czasu jaki trzeba na to poświęcić, a potem ustalenie sobie kolejności. Gwarantuję, że nagle okaże się, że macie tyle wolnego czasu, że nie będziecie wiedzieli co z nim zrobić. :)

Choroba, utrata motywacji? Ja też to przechodziłam i da radę to przetrwać, a nawet wrócić po tym do walki o swoje marzenia z podwójną dawką motywacji i zaangażowania. Wystarczy chcieć. Dwa lata temu miałam poważne problemy z kolanami, jeździłam po lekarzach, miałam zastrzyki regenerujące.. nic nie pomagało. W końcu dostałam skierowanie na operację i się załamałam. Poważnie, siedziałam i płakałam, bo wiedziałam, że po operacji przez co najmniej miesiąc chodziłabym o kulach i na co najmniej rok miałabym zakaz na trenowanie czegokolwiek. I tu pojawiło się wsparcie najbliższych i pomysł, aby przejść się jeszcze na konsultacje do lekarza sportowego. Okazało się, że mój problem można wyleczyć odpowiednią rehabilitacją i przestrzeganiem zaleceń fizjoterapeuty. Minęły dwa miesiące, a ja mogłam wrócić na zajęcia akrobatyki i tańce. Wyobrażacie sobie jaką ulgę odczułam po tym czasie, gdy wszystko się poprawiło i okazało się, że mogę dalej trenować, a jeszcze kilka miesięcy temu ledwo chodziłam, o pokonaniu schodów nie wspominając. Wróciłam do "gry" z wielka dawka motywacji, bo gdy uświadomiłam sobie, że tak nagle mogę zostać pozbawiona możliwości trenowania i rozwijania swoich pasji, zaczęłam wkładać w to więcej pracy i sprawiało mi to jeszcze więcej radości. Przyłożyłam się porządnie do ćwiczeń i w pół roku osiągnęłam zadowalającą mnie sylwetkę. Potem przez następne pół roku trochę sobie przebimbałam i straciłam część tego co wypracowałam, ale znowu odnalazłam w sobie siłę i znów dążę do tego wymarzonego celu i tym razem jestem pewna, że to już będzie na zawsze (a przynajmniej do czasu jak będzie pozwalać mi zdrowie), bo coś w środku mnie się zmieniło i nie traktuję tego jak jednorazową rzecz na pokaz, ale  jako inwestycję w siebie.


Jest też wiele przykładów innych ludzi, którzy pomimo np. wypadku, kalectwa, lub innej poważnej choroby nie poddali się i dalej walczyli o swoje. Więc jeżeli taka osoba dała radę, to Ty nie dasz? Przecież masz o wiele łatwiej, masz sprawne ciało, umysł, a te wszystkie obowiązki to mały pikuś w porównaniu z tym. 
Doceń to ;)


ZRÓB TO DLA SIEBIE!


Mam nadzieję, że zmotywowałam kogoś tym wpisem i odnajdzie w sobie siłę do walki o swoje marzenia. Bez względu na to jakie one są i jak trudno będzie je osiągnąć, gwarantuję BĘDZIE WARTO!

Pozdrawiam, Iza :)

28 komentarzy:

  1. Ja mam jedynie problem z szykowaniem dla siebie posiłków, totalnie mi już na to nie wystarcza czasu. ;) Codziennie wstaję o piątej, lecę na uczelnię, potem zajmuję się swoją pracą, idę do drugiej pracy, ogarniam coś na zajęcia, a trening robię dla siebie późnym wieczorem i czasu na pichcenie brakuje :) Wstawać wcześniej nie mogę, bo pięć godzin snu to moje absolutne minimum :) I czytam, i patrzę, jak ludzie sobie przygotowują i poważnie zazdroszczę. Może w końcu uda mi się ;)

    Kiedyś też miałam ogromne problemy z organizacją czasu, ale najlepiej działam właśnie pod presją obowiązków, dlatego zawsze dużo na siebie biorę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to samo, lubię mieć dużo na głowie :)
    Na pewno kiedyś znajdziesz czas i na pichcenie. Może w weekend przygotowywać sobie z grubsza, a potem codziennie tylko np. mieszać składniki? ;)
    Czy weekendy tez masz zalatane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W weekendy też pracuję, jestem trenerem personalnym, także pracuję prawie 12 godzin dziennie, siedem dni w tygodniu, a mam jeszcze swój biznes, także wszystkie wolne chwile poświęcam na dbanie o niego :)

      Usuń
    2. Miło mi, dziękuję :)

      Usuń
  3. Zgadzam się z Toba. Zauważyłam że im mniej mam do zrobienia tym jestem bardziej leniwa. Co potem okazuje się zgubliwe dla mojej diety i mojej silnej woli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenistwo to taki zdradliwy chochlik, niby nic, a jak pomyślimy ile czasu marnujemy okazuje się, że jest tego całkiem sporo i potem ciężko od takiego lenia się odpędzić :)

      Usuń
  4. Dobre podejście. To jest to! Bardzo podobają mi się pomysły wizualizacji siebie w przyszłości i walka z lenistwem! :D
    Cieszę się, że tutaj pierwszy raz wpadłam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka wizualizacja może zdziałać cuda, wraca motywacja, a my wiedząc co możemy osiągnąć bardziej się staramy :D
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Masz racje i zgadzam się z Tobą w 100% !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak dużo osób myśli podobnie :)

      Usuń
  6. Super podejście i też lubię mieć dużo do zrobienia. Wówczas brakuje czasu na nudę i nie wkrada się leń :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że po prostu trzeba wyrobić nawyk. Najpierw się zmuszamy, a później jest coraz łatwiej i łatwiej :) Dobra motywacja! Piąteczka! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie dość, że łatwiej to jeszcze zaczyna nam to sprawiać przyjemność :D
      Piona! :D

      Usuń
  8. Ostatnio często muszę przypominać sobie o mojej motywacji. I o tym, że wcale nie chcę całego dnia spędzić na kanapie. Chyba chwilowo nieco się zagubiłam, ale już wychodzę na prostą :) Bo tak właściwie wszystko siedzi w naszej głowie i to głową muszę pracować zdecydowanie mocniej niż ciałem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozytywne myślenie i dobe nastawienie to podstawa każdego sukcesu ;)

      Usuń
  9. Zgadzam się :) Jestem pół roku po operacji nogi i wielokrotnie miałam chwile zwątpienia i to duże... Ale teraz już wiem, że nie należy się poddawać :D Na wszystko znajdzie się czas tylko trzeba chcieć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę szybkiego powrotu do pełnej sprawności! :)

      Usuń
  10. U mnie wystarczy, że wpadnę w rutynę, a już najlepiej jest jak widzę jakieś rezultaty- motywacja wtedy rośnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo mamy potwierdzenie, że to co robimy działa i ma sens :)

      Usuń
  11. Rozwaliłem kolano kilka miesięcy temu i nie mogę ćwiczyć nóg w ogóle do końca roku, ale i tak powrócę do przysiadów i martwego ciągu. A póki co ćwiczę górną połowę ciała i nie zamartwiam się. Nigdy się nie poddam, a jak będzie przerwa, to i tak wrócę jak bumerang. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię jak ludzie mają takie podejście, jest moc :D

      Usuń
  12. Człowiek się rozleniwia jak nie ma nic do roboty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak jest, ale da radę to przezwyciężyć :)

      Usuń
  13. Warto wesprzeć trening zbilansowaną dietą i efekty będą dużo szybsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim skromnym zdaniem to raczej dieta powinna być wspierana treningiem. Sam trening nie przyniesie oczekiwanych rezultatów jeżeli będziemy wciągać w siebie wszystko jak odkurzacz :)

      Usuń

Śmiało, skomentuj i daj znać co o tym sądzisz :)